vice-versa,
czyli opowieść o Hérculesie Florence
2016
We wrześniu 2012 roku moja mama wyjeżdża do Brazylii, lecz większość zdjęć z jej podróży wychodzi czarna. Prawie sto osiemdziesiąt lat wcześniej - w 1833 roku - w małym brazylijskim miasteczku Campinas, Hércules Florence (1804-1879), na długo przed Daguerrem we Francji, odkrywa fotografię, gdy trwale udaje mu się zreprodukować obraz. Tak zwany odizolowany przypadek odkrycia fotografii w Brazylii, pozostaje faktem mało znanym aż do dziś, co pokazuje okrutną wybiórczość przyswajanej przez nas wizji świata, ale i jego paralelność.
Sam Hércules Florence to fascynująca postać, która mimo braku rozgłosu, nie poddaje się w swoich kolejnych eksperymentach. Można nazwać go zarówno odkrywcą, eksperymentatorem, naukowcem czy też artystą - jest autorem szóstego porządku architektonicznego, konceptu słownika synoptycznego, typo-sylab, pulvografii czy papieru zabezpieczonego pod druk pieniędzy oraz zoofonii - systemu zapisu śpiewu ptaków. Ten ostatni opracowuje, gdy znajduje zatrudnienie jako malarz w trakcie słynnej podróży naukowej Carstwa Rosyjskiego wzdłuż Amazonii, która nazywana jest również wyprawą Langsdorffa (1826-1829). Część załogi, z powodu choroby beri-beri, popada w obłęd lub traci pamięć. Hércules jest jednym z nielicznych, który w zdrowiu dotrwa do ostatnich etapów podróży, po drodze wytrwale dokumentując odkrywaną rzeczywistość.
Opieram się na takich pojęciach jak paralelność, czytelność, widzialność. Pracuję z papierem fotograficznym tworząc przedmioty o niepewnym statusie pomiędzy rysunkiem, grafiką a fotografią. Ponadto powstają obiekty perseweratywne, czyli takie, które zawierają w sobie powtórzenia gestów, słów, dźwięków, informacji. Tworzę również zapisy, które w pewnym stopniu naśladują pismo, ale nie zawsze pozwalają na szybki i jednoznaczny odczyt.
praca powstała podczas trzymiesięcznej rezydencji artystycznej w Centre Culturel Le Beffroi w Paryżu / FR
praca prezentowana była na indywidualnej wystawie w Pawilonie Sztuki w Warszawie
część prac została zakupiona do kolekcji młodej sztuki współczesnej kuratorowanej przez Andę Rottenberg i Barbarę Piwowarską w Hotelu Europejskim
w Warszawie / PL
kurator: Piotr Szpilski
zdjęcia: Piotr Litwic
„Izabela Łęska (...) na informację o Hérculesie Florence trafiła przez przypadek, robiąc research na temat Brazylii. Jej mama z podróży do tego kraju przywiozła zdjęcia robione aparatem córki. Wszystkie były czarne. Nie wiadomo dlaczego. „W swojej twórczości zajmuję się pojęciem przypadku obiektywnego, opisanym przez André Bretona, papieża surrealistów. To kategoria rozmyta, którą ciężko badać. Ale tym razem wiedziałam, że historia
z mamą, z tym aparatem fotograficznym, ze zdjęciami, które nie wyszły to właśnie przypadek obiektywny. To, co się wydarzyło, to była totalna magia" - mówi Łęska. Przypadek obiektywny dostrzega również w historii samego Florence'a, gnanego potrzebą ciekawości za ocean, w miejsce, z którego jego osiągnięć nie dało się dostrzec. Podążając za światłem, utknął w mroku."
Katarzyna Sroczyńska, „Jak Hercule Florence pożyczył światło od słońca i przepadł w mrokach historii", „Przekrój" 2017













